Wejścia

sobota, 4 maja 2013

"The one thing that's free in live is love" #11

Po jakiejś godzinie spokojnego spaceru doszłam do ogrodu, szybko zapukałam do domku. Od razu usłyszałam krótkie i treściwe "Otwarte", nie namyślając się weszłam.
-O, to ty- powiedział cicho Dream i zabrał się do dalszej pracy.
-Cześć, nie nie ma w tym nic dziwnego, że przychodzę tu w środku nocy ?- Zapytałam ironicznie i usiadłam obok niego.
-Nie, to, że uciekniesz było do przewidzenia- odpowiedział Dream i zaczął mnie ignorować. Położyłam torbę w rogu pokoju i usiadłam na fotelu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z okropnego bólu głowy, zaczęłam się zastanawiać czy nie mam gorączki. Po chwili siedzenia z zamkniętymi oczami zmorzył mnie sen. Rano obudziły mnie dźwięki zagorzałej kłótni.
-Co ona tu robi ?- Usłyszałam podniesiony głos ogrodnika.
-Uciekła z domu i tu przyszła, czemu się zresztą dziwić. Dream zachowuje się jakby jego dziewczyny spała właśnie u nas w fotelu, a nie u siebie w domu. Ogarnij się człowieku !- Krzyknął Dani w twarz Dream'owi.
-Ja już nie śpię. Dzisiaj mieliśmy wyjeżdżać, a mama nie chciała mnie puścić- odpowiedziałam spokojnie.
-O, a więc jesteśmy gotowi do drogi ?- Zapytał Dream i zjadliwie spojrzał na Dani'ego. Nie miałam pojęcia co, ale ewidentnie coś wisiało w powietrzu.
-Jeżeli o mnie chodzi mogę wyruszyć od razu- powiedziałam, a chłopcy mi przytaknęli. Poszłam za nimi do wielkiej groty, która jak się domyśliłam nie była zwykłą grotą. W środku było parę niewielkich komór, były z plastiku albo szkła. Dream zaprowadził nas pod trzy stojące obok siebie, nad nimi wisiała tabliczka z napisem "Sydney- zapomniane miasto pod kloszem". Musiałam szczerze przyznać, że ten napis mocno mnie przestraszył.
-Nasza wyprawa nie uwzględnia żadnych gangów ani bójek, prawda ?- Zapytałam ze słyszalną obawą w głosie. Na moje pytanie oboje wybuchnęli śmiechem, nie rozumiałam co ich rozśmieszyło ?!
-Nie, będziesz całkowicie bezpieczna- powiedział Dani gdy już się uspokoił. Dream podał każdemu z nas po dwie przerośnięte baterie, chwile później jego twarz przybrała poważny wyraz.
-Egehm, nigdy nie byłem w tym dobry, zwykle zajmowała się tym In, ale cóż. Więc, te przerośnięte baterie to są bilety, jedną zużywasz w jedną stronę. Rozumiesz Hope ? Nie możecie ich zgubić, bo będzie kłopot- powiedział i podał dalsze instrukcje ci do użycia komór.- Tu jest wnęka i wkładasz baterie, co do drogi powrotnej to bardziej skomplikowane i wyjaśnię Ci to po drugiej stornie- zwrócił się do mnie. Co jakiś czas jego monologu potakiwałam na znak, że go słucham i rozumiem o czym mówi. Dream wpakował mnie do maszyny po 20 minutowym wykładzie, a ja zrobiłam dokładnie to o czym mówił. Szczególnie skupiłam się na myśleniu o nieznanym adresie- Road Street 6/9. Zrobiłam wszystko dokładnie z jego instrukcjami i wylądowałam w jakimś zaułku boleśnie lądując na tyłku, z moich ust mimowolnie wydobył się jęk bólu. Nagle poczułam czyjś dotyk na ramieniu, błyskawicznie skoczyłam na równe nogi i obróciłam się twarzą do "napastnika". Okazał się nim wysoki i szczupły blond o opalonej skórze.
-Wszystko okay ? Dosłownie spadłaś z nieba- powiedział z mocno słyszalnym australijskim akcentem.
-Albo raczej z dachu- odpowiedziałam  żartobliwie. 
-Rory, a ty ?- Zapytał i czarująco się uśmiechnął. Nagle zdusił mnie kaszel, miałam szczęście gdyż był to jeden z lżejszych napadów. 
-Przepraszam, jestem nie tutejsza. Hope- powiedziałam i zdążyłam tylko pomachać na pożegnanie gdyż Dream i Dani pojawili się znikąd i "poprosili" aby poszła z nimi.
-Czego od Ciebie chciał ?- Zapytał nerwowo Dani i przegarnął rękami włosy.
-Tylko zapytał się dlaczego spadłam z nieba- odpowiedziałam zirytowana i wstałam. Chwilę później Dream pokazał mi plan miasta i miejsce do którego musimy dotrzeć. Okazało się, że mamy do przejścia pół miasta, zapowiadał się ciekawy dzień.
----
I jak się podoba ? :) Opinie zostawiajcie w komentarzach. Przepraszam, że miałam taką długą przerwę, ale nie miałam weny. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.
J.xx
PS
Zapraszam na: www.freeloveinlive.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz