Wejścia

niedziela, 31 marca 2013

"The one thing that's free in live is love" #6

Chłopak o oczach czarnych jak smoła zaprowadził mnie do budynku przy ogrodzie, prze całą drogę milczeliśmy, ja byłam zbyt podekscytowana żeby mówić, a on ? W każdym razie wolałam nie ryzykować i i tak się nie odzywałam. Gdy doszliśmy, Dream otworzył drzwi i krzyknął:
-Mamo ! Zawołaj ogrodnika, już jesteśmy, powiedz mu, że będziemy tam gdzie zawsze. Chodź- powiedział, a ja za nim poszłam. Miałam nadzieję, ze nie wpadałam w jakąś pułapkę, jak to zwykle bywa na filmach. Po kilku minutach drogi doszliśmy na łąkę czy coś w tym stylu.
-Powiesz mi w co mnie wpakowałeś ?- zapytałam, wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam, nie miałam zamiaru się ruszyć dopóki nie otrzymam wyjaśnień.
-Chodź, nie ma czasu do stracenia- powiedział i ponownie złapał mnie za rękę, a ja ponownie się wyrwałam. 
-Ja mam czas. O co chodzi ?- zapytałam, a on spojrzał na mnie i tylko zniewalająco się uśmiechnął.
-Czy mogę Ci to wyjaśnić za chwilę- powiedział i pomachał komuś za mną, szybko się odwróciłam i zobaczyłam kuśtykającego staruszka.
-Dream, zaprowadzisz Hope ma łąkę ?- zapytał i serdecznie się uśmiechnął. Nie wiem dlaczego, ale skądś go kojarzyłam, może to jakiś znajomy dziadka ? Miał ich tak dużo...
-Tak, chciałem, tylko, że wystąpił pewien problem- odpowiedział i podrapał się w głowę, chyba się zdenerwował...
-O co chodzi ?- zapytał i oparł się na swojej, jak zauważyłam już dość starej lasce.
-O nic, prowadź Dream- powiedziałam nerwowo i zachęciłam uśmiechem chłopaka. On tylko niezręcznie uśmiechnął się do starszego pana i poprowadził mnie dalej. Po chwili byliśmy już na miejscu, na uboczu łąki stał mały domek, właśnie tam mnie poprowadził. Gdy ogrodnik zamknął już za nami drzwi, co według mnie było głupotą, ponieważ nie było tu świeżego powietrza. Nagle z głośny hukiem ogrodnik położył książki i zeszyty na stole, który dopiero teraz zauważyłam.
-Okay, musimy się skupić. Co jej powiedziałeś ?- zapytał Dream'a.

-W sumie to jeszcze nic. Dopiero wczoraj się poznaliśmy i sam rozumiesz- powiedział i spuścił głowę.
-No nic... Więc  od początku. Poznajesz mnie Hope ?- zapyta i spojrzał na mnie.
-Nie, niestety nie. To znaczy wydaje mi się Pan znajomy, ale nie pamiętam Pańskiego imienia ani nic z tych rzeczy, przykro mi- powiedziałam i przepraszająco na niego spojrzałam.
-Okay, ja byłem przyjacielem Twojego dziadka, Hieronima. Nie wiem czy widziałaś mnie na pogrzebie, ale mniejsza z tym. Razem odbywaliśmy podróże do miejsc... wyimaginowanych. * Znaliśmy się od małego, zawsze byliśmy razem, szczerze mówiąc dalej wydaje mi się, że jest ze mną. Co ty na to, Hope ?- zapytał, a ja oniemiała usiadłam na podłodze z wrażenia, dlaczego przez tyle lat dziadek nic mi nie powiedział ? 
-Ja... Mam całe mnóstwo pytań, ale wiem, że nie mamy teraz czasu. Jednak na jedno z nich muszę znać odpowiedź natychmiast i jest pan jedyną osobą, która może mi na nie odpowiedzieć. Dlaczego dziadek prosił mamę aby nazwała mnie Hope ?- zapytałam, naprawdę chciałam znać odpowiedź. Zawsze gdy o to pytałam dziadka on mistrzowski zmieniał temat.
-Więc... To jedno z tych pytań na które sama musisz znaleźć odpowiedź. Mogę powiedzieć Ci tylko tyle, że to jakby część przepowiedni. Jeżeli w danym Ci czasie odnajdziesz właściwych ludzi poznasz lek na Twoją chorobę, która na tym świecie, albo raczej w tym świecie jest śmiertelna. Skoro to już wiesz to nie ma czasu do stracenia, mamy pełne ręce roboty, a tak mało czasu. Pokaż mi dziennik, Hope- grzecznie mu go podałam. Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam, ale mieliśmy tak mało czasu, strasznie się denerwowałam. Całe popołudnie zajmowaliśmy się przygotowywaniami do wyprawy, zdecydowałam, że wezmę w niej udział. Pan Józef sprzeciwiał się, ale powiedziałam mu, że zależy mi na znalezieniu lekarstwa, a on tylko powiedział coś na kształt "Jak Hieronim", ale nie mam pewności. Oczywiście w końcu odezwała się moja komórka, błyskawicznie odebrałam. 
-Halo ?- zapytałam tylko z uprzejmości, wiedziałam, że to mama- któż by inny mnie cały czas kontrolował, a no tak zapomniałam- tata.
-Za godzinę masz być w swoim pokoju, zrozumiano ? Nie mam zamiaru denerwować się podobnie jak wczoraj- powiedziała co miała do powiedzenia i się rozłączyła, właśnie za to jej nie cierpiałam. 
-Muszę już iść- powiedziałam cicho i pokierowałam się do wyjścia, nagle ktoś złapał mnie za ramię.
-Poczekaj, wrócisz jutro ?- zapytał Dream.
-Nie, raczej nie. Chciałabym ale wyjeżdżamy dzisiaj, nie wiem gdzie- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Odprowadzę Cię- powiedział i ruszyliśmy w stronę mojego hotelu, długo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, wcale nie chciałam stąd wyjeżdżać.
-Obiecuję, że pogadam z mamą, może jeszcze zostaniemy- powiedziałam i się pożegnaliśmy. W moim pokoju mama już na mnie czekała.
-Córeczko, chyba jednak nie wyjedziemy z Tokio, mam tu masę spraw i jeszcze ich nie załatwiłam, sama rozumiesz- powiedziała, pocałowała mnie w czoło i wyszła. Ja tylko się roześmiałam, byłam cholernie szczęśliwa, jak nigdy.
---
* inspiracje wzięte z historii pt. "Ulysses Moore" 
---
Jak się podoba ? Przepraszam, że tyle musieliście czekać na część 6, ale święta ! Jeszcze raz składam  wszystkim gorące życzenia z okazji Wielkanocy ! Opinie zostawiajcie w komentarzach :).
Za ewentualne błędy ortograficzne przepraszam !
J.xx

środa, 27 marca 2013

"The one thing that's free in life is love" #5

Japonia.Tokio. To naprawdę wyjątkowe miejsce, tylu ludzi tego nie docenia, bo mają jakieś uprzedzenia. No tak, bo według nich jak jesteś z Ameryki to jesteś zdecydowanie lepszy od innych, żałosne. No tak, ale może to nie czas na moje poglądy na temat rasizmu, to by zajęło sporo czasu. To piękne japońskie miasto to nie tylko elektronika i nowoczesność, to również piękne ogrody, kamienice z duszą, tylko trzeba poszukać. Po długiej i wyczerpującej wędrówce znalazłam się w pięknym ogrodzie, usiadłam na ławce i wyjęłam z torebki dziennik dziadka, chwilę później zaczęłam go czytać,a właściwie kończyć. Tak, jedną z niewielu cech jaką mogłam się pochwalić to była umiejętność szybkiego czytania ze zrozumieniem, na moje nieszczęście nie tyczyła się lektur, które były nadzwyczaj nudne. Tak się wciągnęłam w ten z pozoru cienki, ale potem okazało się, że ma ponad 700 stron ! Nagle poczułam mocne uderzenie od strony głowy, szybko się odwróciłam i zobaczyłam młodego szatyna.
-Sory- powiedział i spojrzał na mnie przepraszająco.
-Nic się nie stało, ale w sumie to czym mnie uderzyłeś ?- zapytałam i oboje się roześmialiśmy. Po chwili chłopak usiadł obok mnie na ławce.
-Dream- przedstawił się i po chwili zaczął gadać.- No, więc... Bijemy się z kolegą na śnieżki, rozumiesz ?- zapytał i wyszczerzył zęby w uśmiechu, na nich zobaczyłam aparat kosmetyczny, identyczny jak u mnie. Mówiłam już, że jestem bardzo szczegółowa ?
-Dream ? Serio ? Dobrze usłyszałam ?- powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem, chłopak zaczerwienił się, więc po chwili dodałam.- Sory, ale pierwszy raz spotykam kogoś kto ma dziwniejsze imię ode mnie. Hope- szybko się przedstawiłam, a chłopak nieudolnie próbował ukryć uśmiech.
-Wow, Nadzieja. Dość oryginalne- powiedział o boje się roześmialiśmy.
-Ty, marzenia ! Lepiej się nie odzywaj- powiedział i wybuchnęliśmy jeszcze głośniejszym śmiechem. Taką rozmowę toczyliśmy jeszcze długo, aż w końcu moja mama zadzwoniła do mnie, szybko odebrałam i usłyszałam dziki krzyk po drugiej stornie słuchawki.
-Co ty sobie myślisz ! Jest w pół do ósmej ! Ja tu rwę włosy z głowy, gdzie ty się podziewasz ! Masz szlaban gówniaro !- wykrzykiwała moja "mamusia".
-Wyluzuj. Zaraz będę, jestem z kolegą. Okazało się, że brat Rusty'ego, Josh też tu przyjechał. Sory, straciliśmy poczucie czasu, zaraz będę- powiedziałam i rozłączyłam się.
-Czemu okłamałaś swoja mamę ?- zapytał chłopak, gdy zakończyłam "rozmowę".
-Bo dostałaby jeszcze większej furii i piany na ustach gdyby się dowiedziała, że rozmawiałam z nieznajomym. Odprowadzisz mnie kawałek ?- zapytałam ze widoczną prośbą w głosie.
-A spotkamy się jutro ?- zapytał, a ja przytaknęłam mu z uśmiechem. Dream odprowadził mnie pod same drzwi hotelu.
-Do jutra- powiedziałam, on odpowiedział tym samym. na pożegnanie mocno i czule się przytuliliśmy. Gdy weszłam do pokoju mama zasypała mnie gradem skarg i narzekań. Jak zwykle jej nie słuchałam i tylko potakiwałam, na koniec mocno mnie przytuliła i obiecała zabrać jutro na śniadanie. Rano obudziłam się dość wcześnie, bo około 8, wolno i od niechcenia zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam do łazienki, gdzie wzięłam długi i gorący prysznic. Następnie ubrałam się (klik) i sięgnęłam po książkę którą kupiłam przed wyjazdem- "Nad Afganistanem Bóg już tylko płacze. Historia Shirin-Gol". Czytałam do momentu gdy mój przeklęty telefon zadzwonił, właśnie miała wychodzić za mąż za Morad'a ! Jednak odebrałam.
-Halo ?- zapytał znajomy głos.
-Tak, Dream ?- zapytałam ze śmiechem, skąd on miał mój numer telefonu ?
-Jesteś u siebie ?- zapytał, nie wiem dlaczego był śmiertelnie poważny.
-Tak, a czemu pytasz ? Jesteśmy przecież umówieni później- powiedziałam i zamknęłam książkę, a następnie wyszłam z pokoju.
-Zaszła,eee... Nagła sytuacja. Czekam pod hotelem, schodź zaraz- powiedział i się rozłączył. Napisałam esemesa do mamy, że nici z naszego śniadania, bo kolega ma problem, napisała, że rozumie. Może się ucieszyła, że wreszcie zaczęła z kimś rozmawiać, a nie tylko cały dzień siedzę przed komputerem albo czytam książki, no w ostateczności jeżdżę konną albo biegam. Przed budynkiem stał Dream, dokładnie tam gdzie powiedział, że będzie na mnie czekał, szybko do niego podbiegłam.
-Siema. O co chodzi ?- zapytała zdyszana.
-Chodź- powiedział i pociągnął mnie za rękę. Poczułam szybsze bicie serca, zaczęłam myśleć, że spotkanie tego chłopaka o niezwykłej osobowości i imieniu było czymś więcej niż tylko zwykłym przypadkiem, i tym razem się nie myliłam.

Dream: klik
----
I jak ? Wiem, trochę długie, ale w końcu wczoraj nic nie dodałam :) Sory, że tak późno, ale nie miałam prądu, z czym wiąże się również brak neta. Ale w końcu jednak zdecydowali się naprawić tą usterkę i znów pozwolić mi normalnie żyć ! Nie wiem czy dam radę dodać coś przez święta, będę miała straszne zamieszanie z powodu testów.... Ale dosyć nudzenia ! Opinie zostawiajcie w komentarzach :) ! Wesołego Alleluja !
J.xx

poniedziałek, 25 marca 2013

"The one thing that's in live free is love" #4

Lot trwał około 15 godzin. Gdy wysiadłam z samolotu byłam wykończona, ale i zachwycona architekturą, byłam wspaniała ! Prosto z lotniska do hotelu pojechałyśmy taksówką, budynek był wysoki i nowoczesny, szczerze ? Nie chciałam tu spędzić reszty wakacji i od razu to zakomunikowałam.
-Spokojnie kochanie. Za dwa dni gdy zwiedzimy najważniejsze zabytki w Tokio jedziemy do Qouschi- odpowiedziała mi i uśmiechnęła się do taksówkarza wręczając mu wyznaczoną sumę, nie wiem skąd ale znała japoński. Gdy weszłam do swojego pokoju od razu poszłam spać. Rano obudził mnie dźwięk telefonu, dostałam e-maila z planem wycieczki. Byłam 9:30 (teraz będę podawać czas japoński), a za godzinę mam się pojawić na śniadaniu w jakieś knajpce, kij, że nie wiem gdzie to- moja mama. Szybko pobiegłam do łazienki wziąć krótki aczkolwiek orzeźwiający prysznic, a następnie ubrałam się (klik) i zrobiłam cienką linię eyelinerem (?) na górnej powiece oka. Około 10 byłam już w drodze na śniadanie, na które oczywiście się spóźniłam. Podczas moich nieudolnych prób odnalezienia restauracji zaczepiłam chyba z tuzin Japończyków z jednym i tym samym pytanie, a mianowicie O DROGĘ ! Ponieważ moja mama nie mogła po mnie przyjechać albo chociaż zamieścić mapki. Pomimo wielu porażek dotarłam spóźniona TYLKO o 20 minut.
-Cześć mamo- powiedziałam i cmoknęłam ja w policzek. Pierwsze co zrobiła to skwitował mnie wzrokiem.
-Już gorzej nie mogłaś się ubrać ?- zapytała z pogardą.
-O co Ci chodzi ?- zapytałam zdziwiona. wiem, może obcasy były ciut za wysokie, ale było dobrze, no w końcu mamy lato !
-Wiesz, że nie mam nic przeciwko Twoim kolorowym włosom, kolczykom, tatuażom, no ale ubrać czerwone ubrania do różowych włosów, serio kochanie ?- zapytała z pogardą, a ja wstałam i przed wyjściem tylko powiedziałam.
-I tak nigdy nie lubiłam chińszczyzny- po czym szybko wróciłam do hotelu. z tego powodu, że chciałam zacząć zwiedzać Tokio na własną rękę przebrałam się (kilk) i wzięłam telefon oraz portfel. Z hotelu wyparowałam jak błyskawica, "Ruszam na podbój Tokia (nie wiem czy dobra forma:)) !".
----
Przepraszam, że tak krótko, ale nie miałam dzisiaj za dużo czasu. Na rozdział.. 5 ! Już 5 ! :) Możecie liczyć najszybciej w środę, bo jutro mam karate, a poza tym grają nasze Orzełki ! No tak, uwielbiam piłkę nożną :).
J.xx

niedziela, 24 marca 2013

"The one thing that's free in live is love" #3

W prologu coś się rozwaliło, a nie mogę tego naprawić, więc dodam jeszcze raz tu :) :
Hope: klik i klik
----
Rano obudziłam się bardzo wcześnie, coś około 5:30. Szybko wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam pakować potrzebne ubrania do dużej walizki. O 6:30 zadzwonił budzik, wzięłam ubrania, które przygotowałam dzień wcześniej (klik) i pobiegłam do łazienki. Tam wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż (klik) po czym zeszłam na dół zjeść śniadanie. 
-Jedziemy ?- usłyszałam głos mamy gdy kończyłam zmywać po śniadaniu.
-Jasne- odpowiedziałam, wytarłam ręce i wsiadłam do maminego samochodu. Droga strasznie mi się dłużyła, ale to dlatego, że tak bardzo nienawidzę tego miejsca. W końcu dotarłyśmy do szkoły, zakończenie ciągnęło się dla mnie w nie skończoność, na szczęście wszystko musi się kiedyś skończyć. Coś czego nie chciałam jeszcze bardziej to jazda z moją mamą samochodem, gdy tylko wsiadłyśmy zaczęło się.
-Kochanie, jesteś spakowana ?- zapytałam i odpaliła auto.
-Prawie- odpowiedziałam i zaczęłam ją ignorować. Cóż taka jestem, chamska, ale nic na to nie poradzę, albo raczej nie chcę nic na to poradzić, ponieważ mi to odpowiada. W domu przebrałam się w coś wygodniejszego (klik) i skończyłam pakowanie. Nagle usłyszałam wołanie mamy z dołu.
-Hope, słoneczko przynieś mi walizkę ze strychu- krzyknęła, a ja bez słowa ruszyłam na poddasze. Gdy weszłam zakasłałam, było tu bardzo dużo kurzu. Szukałam i szukałam, w końcu zobaczyłam piękny, duży kufer, nie potrafiłam oprzeć się pokusie- otworzyłam go. W środku było pełno starych dzienników, oglądałam okładki jedna po drugiej. Nagle coś przykuło moja uwagę, na jednej z książek było napisane "Oslo-Tokio", szybko ja pochwyciłam i zbiegłam na dół, nie mogłam w to uwierzyć.
-Mamo, na strychu nie ma żadnej walizki- krzyknęłam i szybko ruszyłam do pokoju. Z tego powodu, że było wcześnie zaczęłam czytać. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, mój dziadek opisywał nie zwykłe, tajemnicze i nieistniejącą dzielnicę w Tokio ! Pamiętałam mojego dziadka, zmarł 3 lata temu, przed śmiercią  powiedział mi, że kiedyś tez to wszystko odkryję. Dopiero teraz te słowa zaczęły mieć dla mnie sens. Do bagażu podręcznego dopakowałam jeszcze dziennik i rzeczy, które było trzeba wziąć według wskazówek- linę, latarkę, złoto (może być tez złota biżuteria)          i dziennik. Teraz byłam gotowa na przygodę, około 18 byłyśmy na lotnisku, a już 18:30 wsiadałyśmy w samolot. Był strasznie podekscytowana, jednakże nie mogłam przewidzieć co stanie się później.
---
I jak ? Mam nadzieję, że trzecia część podoba Wam się tak samo jak poprzednie :) Jutro postaram się dodać część czwartą, ale nic nie obiecuję, bo mam szkołę, w piątek byłam na szczepieniu więc miałam więcej czasy. Opinie zostawiajcie w komentarzach :).
J.xx

sobota, 23 marca 2013

"The one thing that's free in live is love"#2

Po drodze do domu złapałam autobus i nie szłam już tak długo jak w poprzednią stronę. Mamy nie było w domu, więc zamiast przygotowywać się do wyjazdu zaraz po wejściu do pokoju włączyłam muzykę na full (klik). Ubrałam luźną koszulkę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam marzyć, zaczęłam robić coś co wychodzi najlepiej czyli nic. Z tego stanu wyrwało mnie mocne trzaśnięcie drzwiami od mojego pokoju. Nie chętnie otworzyłam oczy,w moich drzwiach stał...
-Cześć, co ty tu robisz ?- zapytałam chłopaka, który właśnie wparował do mojego pokoju. Pewnie bym się nie zarumieniła gdybym była normalnie ubrana i gdyby on mi się nie podobał.
-Siema. Twoja mama mnie wpuściła, nie miałabyś ochoty wyjść dzisiaj wieczorem do kina ?- zapytał i uśmiechnął się w moją stronę. Chyba lepiej będzie gdy będę go nazywała po imieniu: Rusty. Był on wysokim blondynem, o oczach koloru oceanu, byłam w nim zakochana od... odkąd pamiętam.
-Tak, jasne. W sumie to nawet chciałam się wybrać, co powiesz na komedię ?- zapytałam a on przytaknął. Chwilę później siedzieliśmy przy moim laptopie i przeglądaliśmy repertuar, chłopak zaproponował "Laleczka Chucky", ale ja postawiłam na swoim i poszliśmy na "Straszy Film". Film zaczynał się o 20:30, więc Rusty powiedział, że przyjedzie po mnie swoją wespą około 20, zgodziłam się na to. Długo nie mogłam się zdecydować co ubrać, ale w końcu wybór padł, założyłam to (klik). O 19:50 usłyszałam dzwonek do drzwi, szybko zbiegła i otworzyłam.
-Jedziemy ?- zapytał na progu mój książę, przytaknęłam. W kinie byliśmy z 15 minutowym opóźnienie, te korki. Na sale weszliśmy około 20:50, na szczęście film dopiero się zaczynał. komedia była przezabawna, strasznie się uśmiałam. 
-Czekam na drugą część- powiedziałam ze śmiechem, a chłopak mi przytaknął. Owszem, w filmie były sceny makabryczne, ale według mnie to naprawdę dobra komedia. Irlandczyk odprowadził mnie pod same drzwi.
-Wracaj niedługo, nie siedź długo w tej Japonii- powiedział i się pożegnaliśmy. Gdy już leżałam w łóżku zaczęłam się zastanawiać czy to była randka, ale w końcu zasnęłam. Jutro dzień wyjazdu, strasznie się denerwuje, chociaż nie ma czym.
Rusty: klik
----
I jak się podoba ? Mam nadzieję, że tak. Jutro dodam "Wielki Dzień Wyjazdu". Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko wyglądu bohaterów ?
J.xx

piątek, 22 marca 2013

"The one thing that's free in live is love"#1

Rano obudziłam się 10 minut przed budzikiem, nie odczuwałam zmęczenia, więc szybko wstałam z łóżka. Szybko poszłam do  łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a następnie się ubrałam (klik). Gdy weszłam do pokoju alarm dzwonił na cały regulator, podbiegłam i wyłączyłam go. Z sypialni mojej mamy usłyszałam dźwięki co oznaczało, że już wstała. Pomimo wczesnej pory wpakowałam zeszyty potrzebne na dzisiaj i szybko wybiegłam z domu. Już trzy ulice dalej zaczęłam żałować, że nie mam ze sobą aparatu, ponieważ musicie wiedzieć, że to moja największa pasja- fotografia. Lato w Oslo było niesamowite, tak piękne, że nie potrafiłam go opisać. Dzień przed wakacjami do szkoły szłam wolno i niechętnie, jednak wędrówka niestety nie mogła trwać wiecznie. Na miejscu byłam mniej więcej 10 minut przed rozpoczęciem zajęć, akurat tyle żeby zostawić wszystkie książki w szafce i zdążyć na ostatni w tym roku język niemiecki, którego szczerze nie cierpiałam. Wszystkie lekcje minęły mi szybko, "koledzy" jak zwykle nabijali się z mojego stylu i imienia, a ja na to jak zwykle nie reagowałam. Ostatni był norweski, "po prostu nie mogłam się doczekać". Jak zwykle usiadłam w ostatniej ławce przy oknie, tym razem nauczycielka mnie nie pytała, jednak jej zwyczajem obecność zawsze sprawdzała na końcu, jako, że jestem ostatnia na liście i mam "śmieszne" imię to lubi ze mnie żartować.
-Hope Edwards- wyczytała, ale ją zignorowałam, przecież wie, że jestem na zajęciach, po chwili dodała. Możemy mieć tylko Nadzieję, że kiedyś nam odpowie- no tak, bez tego nie była by sobą. Cała klasa ryknęła śmiechem i nie usłyszeli dzwonka, ja zawsze miałam wyczulony słuch na takie rzeczy, więc tylko wstałam i wyszłam. To był mój ostatni dzwonek w tym gimnazjum i ostatni dzielący mnie od upragnionych wakacji w Japonii, kraju Kwitnącej Wiśni. Miałam nadzieję, że te wakacje będą naprawdę czymś wspaniałym i nie myliłam się.
----
PROSZĘ :) ! Napisałam, mam nadzieję, że się podoba. Posty postaram się dodawać regularnie, ale nic nie obiecuję bo mam szkołę. 
J.xx

Tatuaże Hope


Dodałam bym je w poprzednim poście, ale mi nie wchodzą :(. Ale to nic, proszę :
Tatuaż Hope I:klik ( Live your dreams)
Tatuaż Hope IIklik
No, to tyle jeżeli chodzi o tatuaże :D Okay, biorę się za pisanie 1. rozdziału !
J.xx

Prolog "The one thing that's free in live is love" + opis bohaterów


Hope- z j. ang. nadzieja. Czy ktokolwiek jeszcze w nią wierzy ? Nie którzy nawet mówią, ze nadzieja jest matką głupich, więc tym bardziej niezwykła dziewczyna o wielu talentach i zdolnościach o imieniu Hope jest odtrancana przez ludzi. Dziewczyna żyję marzeniami, wie, że z powodu śmiertelnej choroby nie zostało jej dużo czasu. Na strychu znajduje stare dzienniki swojego nigdy nie poznanego dziadka- Hieronima. W sowich książkach opisuje niezwykłe podróże, którego odbył. Dziewczyna jest tym zafascynowana, akurat zaczynają się ferie zimowe, a ona wraz z matką (gdyż jej ojciec jest wiecznie poza domem) jedzie do Japonii gdzie miejsce ma pierwsza przygoda starszego pana. Dziwnym trafem jadą do tego samego miasta i hotelu w którym on zatrzymał się podczas swojej podróży. Wkrótce dziewczyna odkryje niezwykłe rzeczy, ale czy uda jej się ujść z życiem ? 
Hope: klik
Resztę bohaterów będę dorzucała gdy będą się pojawiali. Dobranoc ! Jutro postaram się dodać 1. rozdział :).
J.xx

czwartek, 21 marca 2013

1.

Siema !
Witam na moim blogu, będą na nim pisać różne historie. Mam nadzieję, że będziecie go śledzić :). Za chwilę dodam prolog i opis głównych bohaterów.
J.xx